Usiadłam wygodnie na kanapie w salonie. Zapowiadało się na długie sms'owanie. Weronika właśnie zerwała z Jankiem. Podobno pokłócili się o to, że Wera miała ostatnio za mało lajków pod jednym zdjęciem! Westchnęłam... 'Jak daleko sięga ludzka głupota..'- pomyślałam. Przyszedł sms . To od Wery.
Rozmowa trwała półtorej godziny. Potem kciuki zaczęły nam odpadać. Okazało się, że to Wera zerwała z nim, bo przyłapała go z inną. To też jest typowe. Wstałam z kanapy. Myślałam, że tyłek mi odpadnie tak długo siedziałam! Postanowiłam sobie zrobić herbaty. Wera to moja jedyna przyjaciółka. Wszyscy inni uważają mnie za dziwną. Podobno krąży o mnie jakaś plotka, że wywodzę się z rodziny czarownic. Wszystko to dlatego, że mam ... no może lekko nienormalny kolor oczu.
Dzwonek do drzwi. 'Błagam byle nie mama z ciocią!' - zaklęłam w duchu. Choć i tak wiedziałam , że to one.
-Witaj ciociu - uśmiechnęłam się
-Witaj
-Reichel zaparz nam herbaty , a my z ciocią usiądziemy w salonie.
-Dobrze.
Poszłam. Jak ja nie lubię , gdy ciotka przychodzi! A jest tylko jeden powód.Wtedy siadają w salonie, a mi każą iść na górę. Kiedyś coś próbowałam podsłuchać, ale byłam mała , nie umiałam się kryć no i przyłapały mnie. Miałam szlaban na miesiąc. Oczywiście na komputer! Ugh... Czajnik wydał z siebie znajomy głos. Woda się zagotowała. Zalałam herbatę , postawiłam na tacy jeszcze cukier i zaniosłam do salonu.
-Dzięki Reichel, a teraz idź...
-...na górę tak, tak wiem.
-Co to miało być Reichel?! Gdzie twoje maniery? Jak ty się do ciotki odzywasz? - dosyć marsz do pokoju! - wybuchła mama
Czasem myślę, że ona z ciotką pochodzą z bardzo starych czasów. Gdzie przychodziło się w odwiedziny na herbatkę w białych rękawiczkach , z kapeluszem na głowie. Dobrze, że tak nie chodzą. Jednak... coś chciałam. A tak! Tym razem mi się uda. Schowałam się za fotelem w korytarzu i zaczęłam podsłuchiwać.
-Ile jeszcze jej zostało dni?- spytała ciotka
-Cztery miesiące... - odpowiedziała matka
-Wiesz dobrze, że trzeba już iść. W mieście będzie spustoszenie!
-Ciszej! - syknęła mama
-Chcę dla niej jak najlepiej - odpowiedziała przez zęby ciotka
-Dobrze... dziś się pakujemy i wyjeżdżamy.
-No zuch dziewczyna! A poza tym... rozmawiałaś z Sabatem?
-Jasne jest gotowy zacząć szkolenie.
-Dobrze to ja zmykam. Też się pakuję. Jutro się spotkamy.
Całują się z mamą w policzki.
Błagam przecież tak robiono 2 wieki temu!
Szybko pobiegłam na górę. Co to miało znaczyć?! Serce biło mi jak oszalałe. Gdzie jedziemy? I czemu to taka tajemnica?
Słyszałam kroki na schodach mamy.
-Kochanie - zapukała
Nie miałam wyjścia. Musiałam otworzyć.
-Tak mamusiu?
-Jutro wyjeżdżamy w bardzo piękne miejsce. Na pewno ci się tam spodoba. Pamiętasz? Zawsze marzyłaś o dużym pokoju tylko dla siebie.- Wskazała mój pokój - tam gdzie jedziemy będziesz miała 3 razy większy!
Moja mama nie była dobra w te klocki przyznaję.
-J-jak t-to? Wyprowadzamy się? - zrobiłam wielkie oczy
Skrzywiła się.
-Musimy. Tylko... weź najciekawsze książki, nie bierz ubrań.
-Po co?
-Jak przyjedziemy to zobaczysz.
-Kiedy ja nie chcę...
-ALE BĘDZIESZ MUSIAŁA! I ZERO DYSKUSJI! - wyszła i z hukiem trzasnęła drzwiami.
Nigdy nie widziałam jej w takim stanie. Coś się zmieniło. Niestety nie miałam wyjścia.
***
Wstałam pocierając oczy. Nie mogłam zasnąć. Wczoraj na kolacji mama powiedziała mi tylko jedno zdanie. "Nie bierz ze sobą nic oprócz książek." Jak ona lubi się powtarzać...
Niepokoiłam się. Wzięłam tylko małą walizkę. Podobnie jak mama. Gdy wsiadałyśmy do pociągu czułam , że mam wielką gulę w gardle. Rozmawiałam ubiegłej nocy z Werą, ale potem mama zabrała mi komórkę. Już nigdy z nikim się nie spotkam. Chociaż miałam w Szklarskiej tylko jedną przyjaciółkę... i tak będę tęskniła za tym miejscem.
***
-Jesteśmy obudź się Reichel ! - poganiała mnie mama
Otarłam oczy i szybko musiałyśmy wysiadać i tam czekała mnie jeszcze jedna niespodzianka. Okazało się , że wysiadłyśmy... na jakimś wzgórzu, a przede mną stał... Zamek...
'Zaniedbany' - to cisnęło mi się na usta. Na samą myśl ciarki mnie przeszły.
-Choć, później się będziesz gapić - poganiała mnie matka
Weszłyśmy po XIX w. schodach z marmuru. 'Dobra przyznaję ten dom robi wrażenie' - pomyślałam. Gdy weszłyśmy moim oczom ukazał się piękny marmurowy hol z wielkim kominkiem i dwoma starymi krzesłami. Były jeszcze tam w dali kolejne schody prowadzące na piętro.
-Proszę za mną panienko.- powiedział jakiś gość. To chyba służba. 'no ładnie' pomyślałam. -Gdzie mama? - rozglądałam się we wszystkie strony, ale jej nie było.
-Panna Krinczer jest w ogrodzie. - odpowiedział facet
'To ile ja się tak gapiłam na ten hol?'
Facet zaprowadził mnie po schodach i jeszcze innych schodach... aż weszliśmy na wieżyczkę. Czyli tam mam spać. Aha...
-Proszę - ukłonił się mi zostawiając walizeczkę.
-Dziękuję. - gestem ręki poprosiłam by poszedł.
Matka miała rację. Pokój był ogromny. Pod oknem stało wielkie , metalowe łóżko z czarną kołdrą. Koło łóżka stało wielkie biurko z zeszytami. Rozglądałam się dalej. Na przeciwko łóżka stał wielki regał czekający na wypełnienie go książkami oraz dwie wielkie szafy z 'bluszczem' . Przynajmniej ma być taki efekt , że jest prawdziwy. Zauważyłam jeszcze dwa fotele, a po środku skrzynię, a na niej suknię i list.
Czytam : 'Droga Reichel! Wszystko się wyjaśni już przez pierwszy tydzień. Ta skrzynia ma służyć na przetrzymywanie Twoich skarbów. Jest też klucz do niej na łóżku. Ubierz tą suknię proszę i wybierz się do ogrodu'
'bez podpisu?' - zdziwiłam się . No cóż... Jak mnie ktoś prosił tak zrobiłam. Włożyłam ją.
ps: MAM NADZIEJĘ, ŻE SIĘ PODOBAŁO I PROSZĘ O KOMENTARZE :)
Czadowe będę wpadać reguralnie ;)
OdpowiedzUsuńSuuuuuper : D
OdpowiedzUsuńEkstra *°*
OdpowiedzUsuń~Defsiq ;3
Genialne :)
OdpowiedzUsuńhttp://unicornsday.blogspot.com/ <- Zapraszam :)))))))
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńKocham *.*Będę częściej wpadać. Wejdziesz? http://whereareyoudad.tumblr.com/page/3
OdpowiedzUsuńI jeszcze z wierszami i tekstami:
http://badumtsssssssss.blogspot.com/
Uwielbiam opowiadania o magicznej fabule. ^^
OdpowiedzUsuń