poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Sprawa

Słuchajcie kochani sprawa jest taka : do końca wakacji nie będę pisać. Postanowiłam wziąć sprawę na poważnie i pisać książkę również na komputerze. Wnioskując bo spadnięciu statystyk , gdy nie było mnie przez 2 tygodnie opuściliście mnie. Trudno...będę musiała promować się od nowa. Na razie to tyle. Czeka mnie dużo pracy , ale obiecuję : wrócę.

wtorek, 30 lipca 2013

WRÓCIŁAM!

Jestem!!! Przepraszam , że tak długo nie pisałam. Byłam na wakacjach na 2 tygodnie. Powrócę do pisania za tydzień, ponieważ mam jeszcze kupę roboty do zrobienia. Podczas wakacji wymyśliłam już kolejne losy Reichel. Zdałam sobie też sprawę z jednego. Reicgel pisze się przez 'a'! Nie zmienię już nazwy bloga, ale już trudno się mówi i żyje się dalej. Mam też kłopoty z wyborem imion. Imię Tanya mi nie za bardzo pasuje dla Władcy Wiatru. Macie jakieś propozycje? I ostatnia sprawa... waham się nad zmienieniem imienia bohaterce , bo Reichel do mnie średnio przemawia.Myślałam by nazwać główną bohaterkę Lana lub Luna . Tak naprawdę chciałam Lena , ale już zajęte przez Piękne Istoty. Eh...

piątek, 12 lipca 2013

Rozdział V - Furia

Rozdział V  - Furia

Razem z Zafirą pojechałyśmy do następnego wzgórza. Tym razem Powietrza. 
-Byłaś tu kiedyś? - spytałam się.
-Nie. Raczej nie. Całe te miesiące spędziłam w zamku przy książkach. 
-Nie nudziło ci się? - zdziwiłam się.
-Trochę, ale przynajmniej się czegoś nauczyłam. Choć pokażę ci. - puściła do mnie oko.
Zeszła z konia i zbliżyła się do jeziora. Klęknęła na prawe kolano podnosząc rękę do góry. Wielki strumień wody wystrzelił do góry i uformował się w kształcie...
-To ty! - zaśmiała się. Chyba dlatego, że zrobiłam jakąś głupią minę. - A ty co potrafisz? 
-Ja? Ja... nic.
-Na pewno coś umiesz!
-Jestem tu od paru dni mówiłam!
-Choć - wyciągnęła rękę w moją stronę. Zeszłam z konia i chwyciłam ją. - Masz największą moc z nas wszystkich. Uda ci się! Pomyśl sobie o tym jeziorze. Pomyśl o mnie. 
-Czyli mam pomyśleć o twoim portrecie wodnym? - zaśmiałam się 
-Coś w tym rodzaju. - Chwyciła mnie za ramię. - Pomyśl. Spróbuj sobie wyobrazić. 
Zamknęłam oczy. Myślałam o tym co zrobiła Zafira. Usłyszałam szum wody. Otworzyłam oko. Najpierw jedno, potem drugie.
-Udało się! - krzyknęłam!
-Brawo! - klaskała dziewczyna.
-Czekaj chcę coś spróbować... - Odeszłam parę kroków. Klęknęłam na kolano i położyłam rękę na ziemi. Myślałam o wyrastających korzeniach z gleby. Nie wiem, dlaczego chciałam to zrobić. Ale osiągnęłam swój cel. 
-Nieźle - szepnęła
-Dziękuję - uśmiechnęłam się. 
-Czyżbym przed sobą miała Władców Wody i Ziemi? 
Szybko się odwróciłam. Przed nami stanęła dziewczyna w długiej białej sukni i szarych włosach.
-Tak... a ty kim? - spytała się Zafira.
-Jestem Tanya , Władca Powietrza. Miło mi. - Ukłoniła się - Mogę wiedzieć co robicie? 
-Ćwiczymy - powiedziała Zafira. 
-Mogę się dołączyć? - puściła mi oko. 
Tanya zaczęła robić jakieś dziwne układy rękami. Uniosłam jedną brew. Nie wiedziałam o co chodzi. Nagle zerwał się wiatr. Obie z Zafirą stałyśmy w osłupieniu patrząc jak Tanya zaczyna wywoływać trąbę powietrzną. 
-Dawajcie przyłączcie się! - śmieje się dziewczyna. 
-Jak chcesz. - powiedziała Zafira. - Podeszła do jeziora i zaczęła się obracać. Była jeszcze lepsza niż baletnica! Po paru obrotach z wody wyskoczył strumień wody. Prosto w chmury, które wywołała Tanya. No i naturalnie zaczęło padać. A Zafira dalej bawiła się wodą. Żeby nie być gorsza musiałam szybko wpaść na jakiś pomysł. Był szalony. Tupnęłam nogą. Z ziemi zaczęły wychodzić przeróżne konary. Splatały się razem. Ułożyły się w Zafirę i Tany w jedno. Dosłownie. Prawa część twarzy była Zafiry, zaś druga Tany. Żeby nie był to koniec pomyślałam o ogniu. Pstryknęłam palcami , by konary się zapaliły. Nie wiem jak to zrobiłam. Dałam się ponieść i... udało się! A tym bardziej nie wiedziałam jak, ale konary nie spłonęły! 
Usłyszałam krzyki. To były dziewczyny. 
-Brawo! 
-Cudeńko - klaskała Zafira.
Zarumieniłam się. 
-Dziękuję - ukłoniłam się. 
-Nie tylko nie on - jęknęła Zafira.
-Też mi miło, że cię widzę. - powiedział chłopak.
'No kto jeszcze przyjdzie? Żaba z garniturem?!' - krzyknęłam w myślach.
-A może nas sobie przedstawisz Zafiro? - chłopak podszedł do mnie. - Jestem  Mars
-Oj jak słodko!- klasnęła w ręce Zafira - Używasz imienia Mars? A co twoje poprzednie imię ci się nie podobało? 
-O co chodzi z tymi imionami? - spytałam się
-Oh to ty musisz być Władcą Ziemi. No tak słyszałem o tobie , słonko. 
-Łapy przy sobie! - na serio się zdenerwowałam. Co ten kretyn sobie myśli? 
-Reichel , bo chodzi o to , że nasze prawdziwe imiona pochodzą od nazw planet. Ten kretyn jest Władcą Ognia , więc ma na imię Mars , ja jestem Władcą Wody więc mam na imię Neptun , Tanya na prawdę się nazywa Notos , a ty Earth. Proste i logiczne. 
-Jednak wolę imię Reichel. 
-A ja Zafira tylko nasz Marsik chyba nie był zadowolony ze swojego imienia , czyli...
-Nie mów! - krzyknął Mars i strzelił palcem. Mały płomień strzelił we włosy dziewczyny.
-Odbiło ci?! - krzyknęła. Za pomocą ręki zgasiła płomień, a sama rzuciła w niego strumieniem wody. 
-DOŚĆ! - tupnęłam nogą. Korzenie zaczęły wyłazić z ziemi. 
-Reichel puść! - krzyknęła Zafira
-Właśnie idiotko , puść! - krzyknął Mars
'Idiotko?!' W moich oczach wystąpiły płomienie. Ręce zaczęły płonąć, wody się wzburzały, chmury nachodziły , korzenie zaczęły ściskać go coraz bardziej.
-Uspokój się ! - krzyczała Tanya
Nie zwróciłam na to uwagi. 
-Nigdy. Nie. Mów. Że. Jestem. IDIOTKĄ! - ryknęłam.
-Dobrze , dobrze błagam przepraszam wybacz mi! 
-Okej. - zgodziłam  się
Korzenie puściły. Wszystko ucichło.
-Na kolana. - powiedziałam
-Co? - zapytał się
-Na kolana! 
Zrobił jak chciałam. 
- I masz tak zostać - rozkazałam. - Dziewczyny... możemy iść. 
-Reichel to było bombowe! - powiedziała Zafira
***
-Ech te dzieci. Nic tylko, by się bawiły. 
Kamil patrzył przez okno swojego pokoju. 
'Jest coś w tej Reichel' - pomyślał. 
Na niebie zaczęło padać. 
-Co robisz? - zapytał Nicolas.
-Oglądam zabawy dzieciaków- powiedział Kamil.
-Pamiętasz kiedy sami byliśmy tacy? 
-Tak... to były czasy. 
Przez parę minut nikt nic nie mówił. Każdy patrzył przez okno zauważając co nowe zmiany pogody. 
-Reichel nawet nie miała jednej lekcji. A już wie co robi - westchnął Kamil
-Taak... jest coś w niej. Na pewno nie przegra. - powiedział Nicolas.
Nad niebem zaszły czarne chmury. Zaczęło błyskać. Wody stały się niespokojne. 
-Moja krew - powiedział Kamil
-Jak nie jak tak. 
Spojrzeli po sobie.
-Byłeś świetnym Władcą Ziemi - powiedział Nicolas
-Jenny też była - powiedział Kamil.
-Nie wracajmy do tej historii. Dla twojego dobra. Bracie. 
ps: DZIĘKUJĘ, ŻE MNIE CZYTACIE ! :)


środa, 10 lipca 2013

Informacja

Witam kochani mam taki mały plan jak przywitać tu więcej czytelników. Tak więc to pomysł ściągnięty raczej z książki Piosenki Dla Pauli. Wydrukuję jeden rozdział książki z linkiem na mojego bloga i będę rozrzucać po całym mieście. Mam nadzieję, że się uda. Wiem, że to trochę szalone i może się okazać niewypałem , ale 'raz się żyje!' ;) 

wtorek, 9 lipca 2013

Rozdział IV - Dawne Historie

ROZDZIAŁ IV

-Co chcesz wiedzieć? - spytał się ogrodnik
-Jak mówiłam. Wszystko.- odpowiedziałam
-Dobrze to na początek. Dom...
-...Dom?! To raczek zamek! - przerwałam
-Dobrze... tak więc zamek ten powstał w 16oo roku. Mieszkał tu twój dziad. On... nie był człowiekiem. Był... jakby to powiedzieć. Władcą. 
-Władcą czego? 
-Żywiołu. Co 500 są wybierani czterej władcy. Ognia, Wody , Powietrza i Ziemi. Szkolą się, rozwijają swoje moce , aż nadejdzie ten dzień - 11 sierpnia. 
-Dlaczego wtedy?
-Tego nie wie nikt. Jest to ukryte w księdze. Był tylko jeden Władca , któremu pozwoliła się przeczytać. Twój ojciec. Niestety... gdy posiadł tą wiedzę zaczęły się szepty, plotki. Wieśniacy mieli plan. Wcielili go w życie. Jerry zginął, by ją ratować. Na szczęście ludzi tych, którzy zorganizowali zamach, ścięto. To miejsce jest bardzo dziwne moja droga. Przychodzisz tu jako 13-latka - wskazał na mnie. - A tak na prawdę w tym oto miejscu i w tym oto czasie masz lat siedemnaście. 
Nie mogłam uwierzyć w to co mówił. Ja? Mam siedemnaście lat? Jednak wstrzymałam się od wszelakich uwag i zaczęłam słuchać dalej.
-Kiedyś to miejsce kwitło życiem - kontynuował. - Ale gdy Jerry zginął, zginął też blask. On był Władcą Ziemi. Żywioł ten jest najpotężniejszy z całej czwórki. Ten kto jest Władcą Ziemi kontroluje nie tylko kwiaty czy krzewy. Kontroluje Wodę, Powietrze i Ogień. 
-Em... nie chciałabym przerywać, ale mam dwa pytania. Po pierwsze skoro to miejsce 'postarza' że tak powiem, to ile masz lat jeśli mogę wiedzieć? - spytałam się
-Dziewiętnaście - uśmiechnął się
-Aha i drugie pytanie. Czy ja... jestem Władcą?
-Naturalnie. Odziedziczyłaś po swoim ojcu dar Ziemi.
-O... czyli ten najpotężniejszy? - przygryzłam wargę. Kiwną głową. - Naszło mi do głowy jeszcze jedno pytanie. O co chodzi z końmi?
-Czekałem, aż zadasz to pytanie! Tak więc.. Dobra inaczej. To nie jest kraj w Polsce. Jesteśmy poza światem , który znałaś. Mimo to możecie sprowadzić zagładę na Ziemi. Już tłumaczę o co chodzi. Ten świat , w którym żyjemy składa się z 4 części. Wzgórze Ognia, Wody , Powietrza no i Ziemi. Każde ma swój zamek. No i konia. Na jednego Władcę przypada jeden koń. Wszystkie inne konie są zwykłe. Poznałaś już Earth? To twoja klacz. Jest to koń Ziemi. Earth ma także kontrolę nad tym żywiołem jaki masz ty. Tak samo koń Władcy Wody nazywa się Water  , koń Władcy Ognia nazywa się Fire , kumasz? 
-Jasne. - odpowiedziałam.
-Koń pomaga ci się uczyć. Kontrolować żywioł. To taki przewodnik. Ale więcej niestety się ode mnie nie dowiesz. Więcej może ci powiedzieć tylko księga. Jak wejdziesz głównymi drzwiami , koło schodów na górę, są ukryte drzwi. Zapukaj w ścianę 3 razy , potem 2 i jeszcze raz 3 razy to się otworzą. Mam nadzieję, że pomogłem. 
-Tak i to bardzo, dziękuję.
-Tylko...! Nie jestem pewien czy tobie się otworzy choć nie wątpię.
Uśmiechnęłam się tylko i udałam się do zamku. Nie byłam pewna co do tych drzwi jednak postanowiłam spróbować. 
-Ok zaczynamy - szepnęłam do siebie.
Stuknęłam najpierw 3 razy , potem 2 , a na koniec jeszcze raz 3 . 
-Udało się! - pisnęłam. 
'Ciszej idiotko!' - uciszyłam sama siebie. 
Drzwi się otworzyły i weszłam do środka. 
Otaczała mnie sterta ksiąg , mnóstwo wysokich regałów. Jak ja mam tu znaleźć Tę książkę? 
Zaczęłam swoje poszukiwania od ksiąg zakazanych. Tak jak w filmie  Harrym Potter. Od razu rzuciła mi się w oczy brązowa księga z zżółkłymi kartkami. Wzięłam ją w obie ręce i poszłam usiąść na fotelu. Gdy sięgnęłam po herbatę, którą sobie wcześniej przygotowałam księga była już otwarta. Strona 198 rozdział : Władcy Żywiołów 
'Gdy nastąpi 11 sierpnia wszystkie cztery księżyce staną się jednym. Władcy spotkają się wyszkoleni i gotowi do egzaminu na Łące gdzie zginął Jerry Krimczer dnia 11 Sierpnia 1624 roku. Składają swe żywioły w szkatułkach, gdzie będą pilnować ich 'Zbawiciele'. Następnie młodzi będą musieli się udać na północ od Łąki. Co to za miejsce będą wiedzieć tylko oni. Przewodnicy nie będą z nimi. - Konie - szepnęłam. Podejmą się próbie, która będzie ich wiele kosztować. Wyjdzie tylko trzech. Jeden z Władców zginie jako ofiara dla Jerr'ego Krimczera. Od wieków ginął Ogień. I prawdopodobnie za 500 lat znów będzie Ogień. Ale nic nie jest pewnie. Po zmaganiach nad Jeziorem młodzi pójdą odebrać swoje dary. Zostaną oni ukoronowani. Każdy dostanie swoje królestwo na kolejne 500 lat. Lecz później udadzą się na spoczynek. Nie będą martwi. Będą żyli. Ale nie w postaci fizycznej. W tej chwili książka się zamknęła. Wstrząsnęły mną dreszcze. Nie miałam zamiaru odkładać tej książki na miejsce. 
Ze wszystkich sił biegłam po schodach do mojego pokoju. Przypomniała mi się skrzynka. W niej zamierzałam schować księgę. 
-Cholera, gdzie ten kluczyk? Komoda! - pstryknęłam palcami. 
Teraz miałam kolejny plan. Pojechań nad wzgórze Władcy Wody. 
*** 
Dopiero teraz zdałam sobie sprawę jak uwielbiam jeździć na koniach. Szczególnie na Earth. Jej obecność wywoływała spokój. Przy niej się rozluźniam. 
***
Zeszłam z klaczy. Zamek Wody był przepiękny. Cały błękitny. Z wieloma strumykami , czy małymi rzeczkami. Nawet jest jezioro. Przede mną ukazała się dziewczyna. Gdzieś w moim wieku, czyli... 17 lat. Miała długie blond włosy przy czym moje czarne sprawiały wrażenie krótkich. A miałam je do pasa! Miała również białe oczy co mnie lekko zaniepokoiło, choć nawet uradowało. Nie jedyna mam dziwne oczy. Jej skóra wcale nie była lepsza od oczu. Była blada jak kreda. Może to właśnie jest Władca Wody?
-Witam - przywitała się
-Witam - odpowiedziała. 
-Co cię do mnie sprowadza Władco Ziemi?
-Chciałam... się spytać... jestem tu stosunkowo od niedawna. Dopiero dziś wszystkie elementy zaczęły się układać w całość. Em... czy ty tu się urodziłaś, czy może też cię tu przyprowadzili. No wiesz.. Z Ziemi. 
-Bardzo późno cię przyprowadzili - cmoknęła z niezadowoleniem. No dobrze opowiem ci trochę o mojej przeszłości. Gdy mnie tu sprowadzili miałam 10 lat. Teraz mam 18. Od razu załapałam o co tu chodzi. Te wszystkie stare księgi, przeróżne kroniki. Przez te 8 lat poczytałam trochę tego i owego. A mój koń... Gwizdnęła na palcach. Przed moimi oczami stanął piękny, duży ogier. Miał jeszcze dłuższą grzywę od Earth i... jak jego właścicielka był biały. 
-To jest Water. Przedstawiła nas. Water się mi ukłonił. Błagalnym wzrokiem popatrzyłam na dziewczynę , by powiedziała co mam robić. 
-Pogłaszcz go po grzbiecie - zaśmiała się.
Zrobiłam tak. 
-A tak w ogóle... Jestem Zafira - przedstawiła mi się 
-Miło mi. Ja Reichel. 
-A mogłabym poznać twoją klacz? - spytała się
-Jasne... jak tylko będę wiedziała gdzie ją wcięło. Earth! 
Pojawiła się. Kamień spadł mi z serca, bo inaczej zrobiłabym się cała czerwona.
-Jest piękna - powiedziała Zafira

ps: DZIĘKUJĘ ZA PRZECZYTANIE. MAM NADZIEJĘ, ŻE SIĘ PODOBAŁO. NADAL SZUKAM IMION DLA DWÓCH POZOSTAŁYCH ŻYWIOŁÓW. TAK WIĘC PROSZĘ O POMOC! JEŚLI MACIE W GŁOWIE JAKIEŚ FAJNE IMIONA DLA WŁADCY OGNIA LUB POWIETRZA PISZCIE! PROSZĘ TEŻ WAS BYŚCIE PISALI CZY WAM SIĘ PODOBA, CZY NIE. WIEM, ŻE WIĘKSZOŚĆ PISZE, ALE I TAK WAS PROSZĘ. TO TYLE :)



poniedziałek, 8 lipca 2013

Rozdział III - Earth

Zanim zaczniesz czytać : KLIK 
ROZDZIAŁ III

Pomrugałam jeszcze parę razy. Mój wzrok powrócił do normy. Leżałam na stogu siana w stajni. 
-Halo - krzyknęłam - jest tam ktoś?! 
Cisza.
Wstałam. Poczułam dziwny chłód na stopach. Spojrzałam w dół. Nie miałam butów.
'Pewnie mi wypadły jak... skoczyłam z klifu..' To niemożliwe. Powinnam nie żyć! Klif miał dobre 100 metrów. Zaczęłam zaglądać do stajni. Konie były cudne. Siwe, kasztanowe. Ale najbardziej przykuła moją uwagę kara klacz. Spojrzałam na jej tabliczkę. 'Earth' - Ziemia. Delikatnie otworzyłam boks. Niestety zaskrzypiał. Czy tu wszystko musi być takie stare? Powolutku podeszłam do konia, a ona sama pochyliła łeb w moją stronę. Pogłaskałam ją po nozdrzach. 
Spadałam. 'Wiedziałam, że długo tu nie pożyję' Byłam coraz bliżej wody. Nagle naszły czarne chmury. Pojawił się koń. Był okryty mrokiem. Czarnymi bluszczami. Mimo to i tak wyglądał pięknie. Czarna grzywa opadała koniowi na oczy. Popatrzył na mnie. Ja na niego. Trącił mnie nosem. Jakby mówił 'wszystko będzie dobrze'. Zamknęłam oczy. Odpłynęłam.
-To byłaś ty! - uśmiechnęłam się do klaczy. Ona natomiast tylko prychnęła. - Nie wiem jak to zrobiłaś , ale dziękuję. 
Podeszła bliżej mnie. Głową pokazała, żebym na niej usiadła. Nie wiedziałam co robić. Owszem brałam lekcje jazdy konnej, ale z siodłem , lejcami i tymi podobnymi. Jednak postanowiłam się przejechać. Wzrokiem szukałam jakiegoś kasku, lecz nie było. 
'Mówi się trudno i żyje się chwilą'
Earth się położyła , by łatwiej mi było wsiąść. Pogalopowałyśmy. Za ten cholerny cmentarz. Za to okropne wzgórze. 
Przejeżdżałyśmy koło wioski. Nie wiedziałam , że w XXI w. są jeszcze takie wiochy! To niemożliwe. Już nigdzie takich nie ma. Wieśniacy patrzyli się na mnie. Kłaniali się mi. Postanowiłam przejść ze stepu na kłus. Niektórzy szli za nami krzycząc coś.
-Przepraszam nie rozumiem was! - krzyknęłam. 
To stawało się coraz bardziej niepokojące. Przeszłam w galop. Nadal biegli, więc przeszłam w cwał. Serce biło mi jak oszalałe. Jedyne co przychodziło mi na myśl to wrócić do zamku i spytać się o co chodzi.
***
Zeszłam z klaczy i udałam się do ogrodnika, który akurat podlewał róże. 
-Witam panienkę. - ukłonił mi się. 
Ogrodnik miał około 15 lat. 
-Witam. 
-Co panienkę tu sprowadza? - spytał się grzecznie. 
-Chcę wiedzieć o co tu chodzi. - zażądałam - tu i teraz! 
-Usiądź - wskazał huśtawkę.
Jak powiedział tak zrobiłam. 
ps: NIE DODAWAŁAM ZDJĘĆ, PONIEWAŻ NIE MOGŁAM ZNALEŹĆ ODPOWIEDNICH. WYGRAŁ KOŃ NR. 2 - CZARNA KLACZ. GŁOSY BYŁY PO RÓWNO, ALE UZNAŁAM, ŻE BĘDZIE PASOWAĆ KLACZ :)

niedziela, 7 lipca 2013

Rozdział II - Dziwne Zjawiska

Myślę, że ta piosenka idealnie pasuje do tego rozdziału. Więc KLIK . Włączyliście? Możecie zacząć czytać. Życzę miłych wrażeń.

ROZDZIAŁ II

Do kompletu z sukienką były jeszcze trzewiki na niewielkim obcasie. Dobrze, że już miałam z takimi butami do czynienia , bo bym już leżała na podłodze ze zwichniętą nogą. Buty robiły dużo hałasu w holu. Myślę, że to przez to , iż podłoga jest drewniana. W korytarzu panował chłód. Objęłam się ramionami i poszłam dalej. Zeszłam ze schodów, by wyjść. Zamknęłam oczy, a gdy je otworzyłam przede mną stał piękny , może szary ale i tak piękny ogród. Był labirynt z szarych krzewów , na których rosły czerwone róże. Na prawo od nich było niewielkie wzniesienie , coś jak mini pagórek. Stała tam zardzewiała huśtawka. Akurat złożyło się tak , iż wiatr się wzmógł i popchnął huśtawkę, a ta wydała z siebie przeraźliwy dźwięk. Ciarki mnie przeszły mimo to poszłam dalej. Gdy się tak przechadzałam widziałam różne obumarłe rośliny. Tylko róże pozostały kolorowe. A było ich sporo. Czerwone, niebieskie, żółte nawet czarne! Skręciłam w lewo. Moim oczom ukazała się szara, kamienna fontanna. Na samym jej szczycie stał czarny koń - wyrzeźbiony , a z jego pyska leciała woda. Jednak nie była to zwykła woda. Była czerwona. Ogólnie cała woda w fontannie była czerwona. Zakryłam dłonią usta. Przekręcało mi się w żołądku. Obróciłam się , by nie patrzeć na to. Nagle zdałam sobie sprawę, że całe wzgórze otaczał las. 
    
Wiedziałam, że będę żałować, lecz postawiłam pierwszy krok w tym lesie. 
Nie wiem ile chodziłam. Godzinę może dwie. Zgubiłam się. Jednak... zauważyłam coś. To wygląda jak latarnia. Pobiegłam nie uważając już na suknie. Zaczęłam żałować, że w ogóle tam pobiegłam. Latarnia była koło cmentarza. 

Gdy tak chodziłam po grobach zauważyłam jedno. Nie było tak wyrytych żadnych imion czy nazwisk. Były same roczniki 1856 , 1655 . Co to miało być? Już nad sobą nie panowałam. Trzęsłam się ze strachu, płakałam. Biegłam ile sił , by w końcu opuścić ten cmentarz. Niestety... on ciągle i ciągle był. W końcu dobiegłam do klifu. Nie zauważyłam go i ... spadłam. Ostatnie co widziałam to nasilające się czarne chmury i ... konia. 
ps: DZIĘKUJĘ , ŻE MNIE CZYTACIE! JEŻELI WAM SIĘ PODOBAJĄ LOSY REICHEL POKAŻCIE ZNAJOMYM! POMÓŻCIE 13- LETNIEJ DZIEWCZYNIE SPEŁNIĆ MARZENIA O PISANIU BLOGA , KTÓREGO ODWIEDZAJĄ. PRAGNĘ BY CHOĆ PARĘ OSÓB ZNAŁO LOSY REICHEL. BARDZO MI NA TYM ZALEŻY. PROSZĘ RÓWNIEŻ O ZOSTAWIENIU KOMENTARZA. DZIĘKUJĘ :)